Jednak należy mocno podkreślić, że w pierwszej połowie lat 70. panował u nas dość duży optymizm. Wiara w hasło, że PRL jest dziesiątą potęgą gospodarczą świata, zaczęła powoli upadać po wprowadzeniu pierwszych kartek na żywność(kartki na cukier, czerwiec 1976).
Jako jedyne młode pokolenie czasów peerelowskiej smuty, żyliśmy w czasach jedynej w swoim rodzaju ery komunistycznego konsumpcjonizmu! Pokuszę się o tezę, że nasza młodość przypadła w Złotych Czasach Peerelu! W kinach, najlepsze zachodnie filmy(przesławne, coroczne Konfrontacje), w telewizji medialna rozpusta, aż dwa programy, a do tego w TVP 2 Studio 2 i np.ABBA! Dodatkowy smaczek, niektóre audycje nadawano w kolorze!!! Co prawda, kolorowe odbiorniki były tak horrendalnie drogie, że prawie nikogo nie było na nie stać, ale mimo to rosła duma z osiągnięcia! W radiu na dobre rozgościł się UKF, czyli program III Polskiego Radia, a w nim tony płyt z muzyką rockową, Kaczkowski, Pograniczny, Gaszyński, Mann.
Dyskoteki w mieście, oprócz "starego" Żaka i Rudego Kota nastąpił wysyp klubów z muzyką disco(nie chodziłem zbyt często, ale dla porządku wymienię dwa lokale, Medyk i żabiankowską Artemis. Muzyka, to też magnetofony, dwu i czterościeżkowe Grundigi, czy pierwsze kaseciaki na licencji firmy Thomson(boleśnie awaryjne - norma to pół roku w naprawie!). W Pewexach dżinsy,włoskie Super Riefle i amerykańskie Wranglery, ech zbierało się na nie z kieszonkowego i imieninowo-urodzinowego dopływu gotówki! Pierwsze jakie sobie kupiłem kosztowały 10 USD i były przecenione, regularna cena wynosiła wtedy 13,50,-
Z domowych szaleństw Rodziców, pierwsze pralki automatyczne na licencji Jugosłowiańskiej, cena wysoka 10500 zł.
Wróćmy jednak do tego co zainspirowało mnie do dzisiejszych zwierzeń! Dwa produkty, powiew młodości, a zarazem wspomnień czar!.
Kilka dni temu zoczyłem w przygodnym sklepie produkt z lat pacholęcych, owinięty pozłacanym "pazłotkiem", zdobny charakterystycznym wzorem i napisem, było to przesławne -Prince Polo!!! Nic to że wafelki z Olzy to do tej pory produkt niemal codziennej konsumpcji, ale, ale, proszę Państwa, sentyment rodzi się w oku, Tak, to co zobaczyłem, było owinięte w legendarną folię z wzorem tamtych minionych lat!!! To wtedy byłem młody, a Prince Polo miało rangę produktu z najwyższej nie osiągalnej dla mnie półki, podobno rozdawali je wtedy w samolotach Lotu, ale tylko na liniach międzynarodowych! Bez zastanowienia kupiłem trzy sztuki!!!
Drugi produkt, kupiony w saloniku prasowym Kolportera, zwykły beznadziejny malutki kartonik z napojem w środku. Co mnie w nim urzekło? Pięć liter, tak nazwa, ten niepozorny kartonik z napojem pomarańczowym nazywał się........D O D O N I !!! Któż z nas nie pamięta tych dumnych puszek stojących na najwyższych półkach w Delikatesach, z prawdziwym greckim sokiem pomarańczowym albo grejpfrutowym w środku! Rarytas, tylko na wyjątkowe okazje, a jak już trafił do domowych szklanek, to był potwornie rozcieńczony wodą i docukrzony, ten smak i zapach Grecji musiał być rozwodniony, żeby było go więcej! Ech wspomnienia!!!
Reasumując, zaskoczyłem się sam! Do tej pory byłem pewien, że powiew sentymentalny, to zapach, smak, dawna fotka, ulotne wspomnienie, szczenięca miłość..., ale nie wzorzyste sreberko czy jedno słowo na brzydkim białym kartoniku!
Ech starzeje się człowiek coraz bardziej! Pozdrawiam rówieśników, na pewno też jesteście równie sentymentalni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz