Lato pędzi, lato goni!
Niczym rącze stado sł(k)oni.
Jutro Anki Świętej tchnienie,
Czyli letnie oziębienie.
Nie posiedzisz już w ciepełku,
Przy wieczornym grillowaniu,
Polar czeka na krzesełku,
Nóżki marzą o rozgrzaniu.
Tego lata skwar nie dotarł,
W nasze morskie, dzikie strony!
Słonko grzało sporadycznie,
Wiatr uginał drzew korony!
Zmierzchów ciepłych i poranków
Z pięć lub siedem raptem było!
Słońce wciąż się ukrywało,
Co i rusz, to deszczem mżyło!
Lecz nie czas na biadolenie,
Bo za lipcem sierpień bieży,
Będzie wielkie przesilenie,
Jasność oraz powiew świeży.
Więc przygotuj się kolego,
No i koleżanko droga!
Jasne niebo, blask poranków,
Aura już nie będzie sroga!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz