Jest taki kanał w ence który nazywa się MGM HD, dają tam same starocie od Goldwyna, czyli produkcja z lwem w czołówce z lat 40-90. Jako leciwy obywatel i były kinoman, znajduję tam zawsze coś dla siebie. Ech chodziło się na te filmy do kina i z zapartym tchem oglądało porządną amerykańską produkcję, a wybór repertuarowy był wtedy(lata 70.)nad wyraz skromniutki, nie to co teraz!
Jednak ad rem! Film z 1974 roku,w polskich kinach z dużym poślizgiem, czyli ok. 1976-77 - Mr Majestyk z Charlesem Buchinskym vel Bronsonem w roli głównej. Opowiastka o samotnym farmerze, hodowcy melonów, którego prześladują źli ludzie i bezduszna policja. Do tego dochodzi wątek pogardzanych meksykańskich emigrantów oraz szalonej żądzy zemsty płatnego zabójcy. Jak na jeden obraz, to dużo! Jednak dzięki spiętrzeniu, fabuła płynie wartko i bez zbędnych dłużyzn. Pamiętam, jako młody kinoman byłem pod wrażeniem Majestyka, wzorowe kino akcji i tak jest do dzisiaj. Filmik właściwie się nie zestarzał i można go z czysty sumieniem polecić. Oczywiście oglądajmy go z wyrozumiałością konesera i obserwatora tamtej jakże odległej rzeczywistości. Główny bohater, wzorowo sprawny, "nie upasiony", można powiedzieć młodzieniaszek, chociaż miał wtedy już 53 lata (ur. 3 listopada 1921). Jego alter ego, ziejący rządzą zemsty płatny killer, to zwaliste bydle ubrane w... żółtą koronkową(!!!) koszulę(hm, taka pewnie była wtedy moda). Zresztą żółtość w tym filmie jest barwą wiodącą. Samochód Majestyka, bardzo modna wtedy w Stanach półciężarówka(marki nie mogłem rozpoznać, ale jej kolor był wyraźnie kanarkowy), radzi sobie z wertepami amerykańskiej prowincji niesamowicie dobrze, to żółte autko po prostu fruwa po ekranie. Fruwa, lata, podskakuje i zawsze z dużą lekkością ląduje na cztery koła, wprost niesamowite! Bohater główny(Pan Majestyk), to postać nad wyraz spokojna i zrównoważona, ze stoickim spokojem przyjmująca kolejne ciosy od życia. To jest niesamowite, tego twardziela nic nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi! Jednak do czasu! Strzelaniny, pobicia, okaleczenia, zniewagi i aresztowania, to dla Majestyka PIKUŚ! Dopiero masakra jego ukochanych i ciężką harówą wyhodowanych melonów burzy w Bronsonie krew. Od tego momentu staje się bezwzględnym i jakże skutecznym zabójcą! Pozostaje pytanie, czy ta opowiastka to apoteoza amerykańskich farmerów, dla których plon jest najważniejszy, hm może tak. Pamiętajmy, że w tym czasie na urząd prezydenta szykował się najsłynniejszy w świecie hodowca orzeszków ziemnych niejaki Jimmy Carter!
PS. Wszyscy pamiętamy Bronsona z jego słynnych "Życzeń śmierci 1,2,3,4...i 5", zawód architekta (czyli artysty-intelektualisty)Paula Kerseya zupełnie nie pasowała do charakteru i fizjonomii Buchinskyego. Nie czepiajmy się jednak szczegółów. Przypomnę tylko, że ostatnie Życzenie numer 5 nakręcili w 1994, kiedy aktor miał............1994-1921=73 lata!!! My młodzi, my młodzi nam starość nie zaszkodzi!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz